Jeden z naszych Czytelników snuje powieść retailową (pierwszą część opublikowałem 09.06.2015). Przypomnę, że akcja dzieje się gdzieś w Polsce. Panie od komercjalizacji szukają najemców przy ulicy Warszawskiej 44. Tytuł nawiązuje do ogólnej orientacji czyli Carcasson we Francji. Pani Sandra, choć wyedukowana nie ma pojęcia co to jest Carcasson.
W pierwszej części autor wprowadził nas w klimat rekrutacji do nowoczesnego projektu „Warszawska-nowe oblicze handlu”. Sandra Knot jest akwizytorką firmy o mądrze brzmiącej nazwie „komercjalizująca”. Pani Sandra umówiła się na drugie spotkanie z przedsiębiorcami dla których przygotowała umowy i wspaniałe wizje.
Czy dziś je podpiszą? Miłej lektury.
„Dzień przed oficjalną wizytacją w pizzerii odbyła się odprawa techniczna. Zebrali się wszyscy przedsiębiorcy z ulicy. Lokal pękał w szwach. Gwar.
– Proszę Państwa, proszę Państwa. Czy już możemy zaczynać? – denerwowała się Sandra.
– Brakuje jeszcze Jana – słychać głos z głębi sali.
– Tak, Pana Jana dziś nie będzie. Kilka dni temu podpisaliśmy umowę. Dziś Pan Jan wraz z Prezesem naszej firmy odpoczywa poza miastem. Panowie wybrali się na konie. Widzicie Państwo, że szkoda czasu na ociąganie się z podpisaniem umowy. Jutro ważny dzień. Nasz Prezes osobiście będzie wizytował Warszawską. Czujcie się Państwo wyróżnieni. Jutro też w obecności mediów podpiszemy umowy.
– Ale jak to? – wtrącił się Janusz.
– Zaraz do tego dojdziemy. Jest Pan Kamil? Nie widzę… Ooo, jest Pan. Proszę zapisać dwie osoby na jutro do Pańskiego salonu. Na rano. Musimy się zrobić na bóstwo!
– Jutro będzie to problem. Jest sobota. Sezon wesel. Dziewczyny w salonie mają pełne obłożenie.
– Panie Kamilu. Chyba się nie rozumiemy. Proszę odwołać klientki. Naprawdę nie wiem, ale już na początku są problemy. Musicie się Państwo aktywnie włączać w ten projekt. Bez tego nic nie będzie. Zobaczcie na Pana Roberta. Zorganizował dzisiejsze spotkanie, jutrzejszy obiad. Pan Jan ufundował nocleg w hotelu dla mnie i dla mojej koleżanki Monique. Czy to takie trudne?
– Dobrze – rzekł Kamil – Na którą Panie sobie życzą fryzjera? Kogo mam zapisać? Pani Sandra i Pani Monique…
– Pudło.
– Yyyyy – zakłopotał się Kamil.
– Monika Pudło. Nazywana pieszczotliwie przez najemców Monique. To będzie wasz marketingowiec. Świetny fachowiec.
I profesjonalista.
Janusz wyciąga z kieszeni telefon. Łączy się online. Przeszukuje nerwowo internet. Odrywa wzrok od ekranu.
– Mam. Monika Pudło. Absolwentka Wyższej Szkoły Marketingu w Przasnyszu. To ma być ten super marketingowiec?
– Proszę Pana – wtrąciła się Sandra – Tu nie chodzi o papiery. Profesjonalizmu nie uczą w szkołach. Proszę doczytać gdzie ta Pani pracowała? Dobrze, ja Panu powiem. Pracowała dla Star Development, Marmur Development, Sea Develop, “Bar u Grażyny” , Johnson Development i Cat International Project. Pracowała jako marketingowiec w czwartej co do wielkości galerii w Ciechanowie.
– I z informacji wynika, że chyba kiepsko pracowała skoro galeria w 70% stoi pusta. Tak przynajmniej piszą na stronie tej galerii.
– Tak piszą?
– Nie, tylko, że w 70% pusta.
– Tak. Wg moich informacji obiekt przechodzi fazę rekomercjalizacji. To jest proces. To musi trwać. Zresztą znam tam osoby zarządzające. To profesjonaliści. Dobrze, idziemy dalej. Czas nas nagli. Jak już mówiłam jutro podpiszecie Państwo umowy. Z naszej strony…
– Tak bez konsultacji z prawnikiem? – ktoś rzucił z sali. – Nie pozwalacie mi Państwo skończyć. Z naszej strony to będzie taki gift dla was. Nasz prawnik przygotował umowy specjalnie dla Państwa. Nie musicie dodatkowo płacić za konsultacje. To Pan Michel Colucci.
– Kolejne pudło? – ironizuje Janusz.
– Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Apeluje o szacunek dla osób pracujących dla tego projektu. O szacunek dla projektu. I przede wszystkim o szacunek do developera. W moim środowisku jest takie powiedzenie: „Brak szacunku dla developera odróżnia człowieka biednego od milionera”.
Sandra jeszcze długo roztaczała cudowne wizje przed przedsiębiorcami. Spotkanie zakończyło się późnym popołudniem. Wieczorem Sandra i Monique usiadły na drinku w hotelowym lobby barze.
– O której jutro wstajemy? – zapytała Monique.
– Nie wiem. Jestem zmęczona tymi debilami. Jutro wizytacja. Nie możemy dać plamy.
– Odpuść trochę Sandra. Wiem, że jest ciężko. Sama się trochę denerwuje. Mam mieć przemówienie. Co ja mam mówić?
– To co zwykle. Że footfall, że wielokanałowość, że wszystko rośnie i takie tam.
– Ale przecież to są bzdury.
– No, są. Ludzie to lubią. Używaj anglojęzycznych terminów. To się nie połapią.
– A jak będzie jakieś trudne pytanie?
– Spoko. Zadbałam i o to. Powiedziałam im, że boimy się prowokacji. Pytania będą na kartkach, będziemy znali je wcześniej. Nie dopuścimy niewygodnego pytania. proste! Wiesz czym gardzę Monia?
– Nieudacznictwem!
– Nie. Frajerstwem gardzę Monia. Frajerstwem. Idziemy spać. jutro ważny dzień. Jak się nie uda to będzie kicha. Ja nie wrócę na podlaską wieś. Do chłopaków w wytuningowanych Kadetach. Nie wrócę. Kończ już i do spania.
– Już się zbieram.
cdn.
Zdjęcie ilustruje rolę jaką odgrywają obie panie-akwizytorki. Co ciekawe akwizytorzy nie mogą korzystać z galerii handlowej jako terenu do pracy jak i żebracy. Na zdjęciu fragment regulaminu jednej z „dworcogalerii”. O akwizycji traktuje m.in. film- Przeliczeni-tajemnice galerii handlowych na youtube. Czekamy na kolejną część tej historii…