-Facet jest na liście 100 najbogatszych Polaków. To producent jedzenia. Ma zasądzone alimenty w wysokości 15 tysięcy złotych miesięcznie, ale nie płaci. Dług to ponad 200 tysięcy złotych. Kobieta jest zdesperowana i pytanie, czy można by to wyciągnąć na światło dzienne?
-Jaki to ma związek z blogiem i tematem gh?
-Chodzi o to, że ona nie wie co ma robić, bo on nie wykazuje dochodów jakieś machloje w papierach i można by to upublicznić, albo uruchomić media. Ona nie ma kasy na jedzenie dla dzieci, ale boi się że jak to wyjdzie to on będzie jeszcze bardziej mścił na niej i na dzieciach.
-A to jego jedzenie jest sprzedawane w centrach handlowych czy gh?
-No pewnie, to jest znane nazwisko.
-To niech prześle ta kobieta wyrok, oświadczenie że nie płaci i przyjmiemy go do grona przeliczonych w innym sensie. Jak przypuszczam tabloidy to wezmą, a wtedy jak znam życie ludzie przestaną kupować to żarcie i szybko przeleje kasę. Niech da kwit.
Mija kilka tygodni.
-Ona jednak boi się go. Nie da tych dokumentów. Boi się zemsty.
-To trudno, nic z tym się zrobić nie da.
Przytaczam ten dialog, bo przypominam, że nie jestem w zawodzie. Chyba jesteśmy zgodni, że kobiecie należą się te pieniądze jak psu kiełbasa.
Kolejny sygnał (do mnie, do bloga) dotyczy afery w Straży Miejskiej, gdzie komendant robi co chce z podtekstem seksualnym. Po co mam o tym tutaj pisać skoro inni coś napisali, a media lokalne milczą jak zaklęte?
To, że prezydent za apartament w gh załatwił plan zagospodarowania i zniszczono zabytek, zginęło dwoje ludzi, a na planie jak w bloku rysunkowym dla malucha-można tam bazgrać do woli- za korzyści majątkowe (tak się to w żargonie nazywa)-jest „powszechnie” wiadome.
Powstaje jednak pytanie dlaczego-tutaj-miałbym o tym pisać. Roztrząsać nietykalność komendanta i wchodzić w ten temat?
Sama nazwa faktycznie jest pojemna, bo przeliczyć można się w różny sposób, ale jestem zdania, że dla jasności przekazu nie będzie wartościowym tekst o tym, dlaczego lokalny prezydent miasta toleruje patologię w Straży Miejskiej. To nie ma związku. Związek z tym jest taki, że strażnicy miejscy pilnują na podziemnym parkingu gh samochodu prezydenta, a miejsce dla niego zarezerwowane jest od wczesnych godzin rannych do godzin popołudniowych kiedy król się już zjawi. I iwęt odprawi. A Strażnicy stoją i warują.
Taki związek był i jest. Nie ma to znaczenia dla najemcy, czy kogoś, kto chciałby cokolwiek mieć wspólnego z gh. Są też i tacy, którzy nie dali się ani kupić, ani sprzedać i to jest pozytywne. Nie da się i nie chcę tego robić żeby pluć na wszystko i wszystkich. To nic nie wnosi. Poza tym jeśli mieszkańcy wybrali danego człowieka to można albo się frustrować, albo machnąć ręką. Wybieram drugą opcję zauważając też pozytywne przykłady, bo i takie są. I wcale nie jest ich mało.
W ostatnim czasie przybywa ekspertów od polityki, piłki nożnej i ostatnio to nowość-od emigrantów ekonomicznych i uchodźców. Absolutnie zdecydowana większość ma na ten temat zdanie i jest jazda bez trzymanki. Nie wielu wstrzymuje się od komentarzy. Bo wiedzą. Więc mamy jak w średniowieczu-gawiedź, mentorów i mędrców. Jedni rzucają pomidorami, a drudzy robią miny. I szukają wciąż nowych słów-aby zabłysnąć. W mojej ocenie nie istotne jest co kto mówi, ale kto to mówi. W tej nawalance jednak trudno się połapać pomiędzy jednym i drugim. Aby nie być podejrzanym o sztuczne wywołanie tematu przytoczę treść spotkania do którego doszło 2,5 miesiąca temu. Dzwoni człowiek. Proponuje spotkanie. Przeczytał Przeliczonych i chce się spotkać. Nie znam go. Przedstawia się.
-Mam 70 lat. Widzi pan to?-podnosi koszulę, spod skóry coś wystaje.-To jest rozrusznik. Przeżyłem 5 zawałów. Jestem przesiedleńcem. Wyjechałem z Polski wiele lat temu. Uciekłem stąd. Napisałem pamiętnik uchodźcy. Chciałem, aby ktoś to przeczytał i żeby to wydać. Dzwoniłem do dwóch redakcji-nikt nie oddzwonił. Czy mógłby pan to przeczytać i powiedzieć mi czy to się nadaje na książkę czy nie? Opisałem wiele przygód. Byłem w obozie dla uchodźców. Nauczyli nas języka, dali pracę, dali mieszkanie. Przyjęli nas do siebie. Niemcy są dobrymi ludźmi. I o tym piszę. Piszę też o nas-Polakach jak niektórzy tam robili nam opinię. Jak kradli, jak pili, jak olewali pracę, nie uczyli się języków. Opisuję tamte czasy jak nas okradali polscy celnicy. Piszę o służbie zdrowia o moich spostrzeżeniach….
-Ale czuje się pan Niemcem czy Polakiem? Jak pan napisze, że Niemcy są dobrymi ludźmi to pan wie, że część opinii publicznej pana rozerwie…
-Tak pół na pół.
-Co pan chce przekazać ludziom, potencjalnym czytelnikom? Jaki miałby być cel takiej książki?
-Podzielić się też tym jak oceniam zmiany w Polsce i jak żyje się w Niemczech.
I opowiada. Tak ze 4 godziny. Biorę ten pamiętnik. Wczytuję się. Ciekawy. Od środka. Napisany przez starszego człowieka który w ciekawy, dowcipny sposób opisuje jak te ileś lat temu ludzie uciekali z Polski.
Pisze też o pięknych nowoczesnych galeriach handlowych w Polsce które przyniosły nowoczesność i nie zostawia suchej nitki na tych, którzy ich budowie byli czy są przeciwni. Pisze o tym jak zachłysnął się Niemcami i generalnie cieszy się, że wyjechał, a z drugiej w kontrastowy sposób odnosi różne sfery życia tam i tu. Co mnie zainteresowało to określenie Polaków „zachowywali się jak nadludzie”. O tym pisał Hitler w Mein Kampf i zaskoczyło mnie to. Podobnie jak to, że człowiek który przetłumaczył Mein Kampf na język polski współpracował z Big Starem i odebrał sobie życie. Nie wiem jednak czy fakt samobójstwa miał związek z długami czy były tego inne przyczyny.
Po co o tym piszę? Żeby pokazać spektrum patrzenia na problemy jako takie. Z tekstu autora wynika, że absurdy, bałagan, chaos nie wynikają z „komuny”. To nie komuna pracuje, pije i kradnie. To nie komuna jest praźródłem wszelkiego chaosu. To nie komuna zarządza służbą zdrowia czy środkami w ZUSie. To nie komuna bierze w łapę czy daje. I to nie ja będę tutaj cenzorem, mentorem i kimś od wszystkiego. I nie zamierzam być „pistoletem” w sprawach, które nie mają związku z systemem retail. To jest temat, który ma służyć innym w podejmowaniu takiej czy innej decyzji.
Jeśli gdzieś samorządowcy uznają, że temat jest śliski i wcale nie rozwija danego miasta czy gminy- to dobrze. Jeśli fakt publikacji książkowej przyczyni się do zmiany myślenia to o to chodziło. Jeśli dostaję sygnały, że faktycznie tak jest, że następuje inne postrzeganie, które z kolei rodzi życiowe decyzje to o to mi chodziło, a nie o to, aby tutaj się wymądrzać na temat polityki, piłki nożnej czy emigracji pomimo, że coś na wspomniane tematy wiem. Moim zdaniem wystarczy-po przemyśleniu-trzymać się tego, bo przecież wy wiecie i ja wiem, że nie można znać się na wszystkim. Pozdrawiam.